środa, 24 stycznia 2018

Ja wiem, że Ty chcesz IX

- Wiem, że tam jesteś, otwórz te drzwi! – Szymon od dziesięciu minut próbował dobić się do mieszkania Cieplakówny. Od dwóch dni była w całkowitej rozsypce. Wiadomość o nieplanowanym macierzyństwie spadła na nią jak grom z jasnego nieba. W najbliższym czasie nie planowała dzieci. Nie miała nawet kandydata na potencjalnego ojca. Głupi przypadek i jednonocna przygoda doprowadziły do tego, że konsekwencje są takie, a nie inne.
- Mówiłam Ci, że masz mi dać spokój – powiedziała do niego zaspana, otulona w koc. Ledwo co otworzyła drzwi.
- Ty piłaś? – spojrzał na kieliszek napełniony winem, który znajdował się na stoliku w jej salonie – Chyba nie muszę ci mówić, że nie możesz spożywać alkoholu w ciąży!
- Daj sobie spokój. W ostatniej chwili uzmysłowiłam sobie, że mam w sobie intruza – patrzyła na niego bez żadnych głębszych emocji – Przemyślałeś moją propozycję?
- Ula, w tej kwestii zdania nie zmienię. Nie dokonam aborcji, nigdy mnie o to nie proś – powiedział mocno i wyraźnie. Ula wróciła pamięcią do wydarzeń sprzed dwóch dni, kiedy to Szymon oznajmił jej dobrą nowinę.

- Jak to w ciąży? Ty sobie żartujesz – powiedziała zamykając twarz w dłoniach.
- Koniec pierwszego trymestru. Najgorsze za tobą. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku, nie oszczędzałaś się za bardzo ostatnio. O tym powiedzą nam już dokładniejsze badania. Możesz się ubrać i chodź do biurka, opowiem ci co i jak – wyłączył aparat i zajął się jego dezynfekcją.
- Daj mi chwilę – zniknęła w czeluściach jego łazienki i spojrzała w lustro. Nie mogła nadziwić się swojej głupocie.
- Tutaj masz skierowanie na badania, jutro przyjdź na czczo, któraś z pielęgniarek pobierze ci krew. Tutaj recepty. Chcesz zwolnienie lekarskie? – podał jej niezbędne druczki.
- Wyjmij to ze mnie, zapłacę ci – spojrzała na niego wzrokiem pełnym błagania.
- Ale o czym ty mówisz? – z wrażenia przestał wklepywać jej dane do komputera.
- Dobrze wiesz o czym. Nikt się o tym nie dowie. Pomóż mi, ja teraz nie mogę sobie pozwolić na dziecko – zaniosła się głośnym szlochem. Wanat momentalnie znalazł się obok niej i usiadł na krześle stojącym tuż obok.
- Hej, Ula, spokojnie. Pomogę ci, damy sobie radę. Na pewno nie pozwolę ci dokonać aborcji. Zobaczysz, wszystko się ułoży – mocno ją do siebie przytulił – Wiesz, kto jest jego ojcem?
- Szymon, oczywiście, że wiem. Moje życie erotyczne nie przypomina rollercostera. Ojcem jest Marek, mój szef. Może być jeszcze gorzej? – spojrzała na niego wymownie.
- Powiedziałem już, że sobie poradzisz. Pomogę ci, nie zostawię cię z tym samej. Jego też musisz powiadomić, niech wie, że będzie miał dziecko. Tymczasem chodź, odwiozę cię do domu – złapał ją pod ramię i udali się do wyjścia z kliniki.

- Myślałam, że jesteś moim przyjacielem i mi pomożesz – znowu zaniosła się płaczem.
- Owszem, pomogę. Jednak nie przyczynię się do morderstwa. Nie dokonuję aborcji, w żadnym przypadku. Może nie dzisiaj, ale za jakiś czas pokochasz to dziecko, zobaczysz  – powiedział ostro – Powiedziałaś mu?
- Powiem mu w pracy, jutro – napiła się herbaty, którą jej podał – Ucieszy się jak cholera. Dzień przed sylwestrem dowiedzieć się o takiej rewelacji.
- Będzie szczęśliwy, zobaczysz – pocałował ją w czoło i usiadł obok niej na kanapie – Zajmę się tym – wskazał na kieliszek, który poszedł opróżnić do zlewu.


- Bardzo dziękuję za przybycie. Życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku! Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, wznieśmy toast – podniósł kieliszek napełniony szampanem ku górze – oby było tylko lepiej!
Pół godziny później wszyscy opuścili konferencyjną. Została tam tylko Ula, która porządkowała swoje dokumenty po spotkaniu podsumowującym miniony rok. Sytuację postanowił wykorzystać Marek.
- Ula, stało się coś? Mam wrażenie, że od dwóch dni jesteś nieobecna – usiadł na brzegu stołu.
- Nie, wszystko w porządku – nie oderwała się od pracy.
- Może pogadamy na spokojnie u mnie? Zamówię jakiś lunch i posiedzimy w firmie?
- Mam spotkanie z Iwoną Karasińską w sprawie budżetu na targi, ale później będę wolna. Około czternastej przyjdę do ciebie. Musimy porozmawiać, to coś bardzo ważnego – usiadła na krześle, żeby przypadkiem znów nie runąć na ziemię.
- Ula, co się dzieje? Jesteś na coś chora? To dlatego odwołałaś nasze spotkanie przedwczoraj? Przez ostatnie dwa dni unikałaś mnie jak ognia… Stało się coś? Martwię się o ciebie – odgarnął jej włosy z czoła.
- Pogadamy za dwie godziny, ok? Zamów coś do jedzenia, umieram z głodu – cmoknęła go w policzek i udała się do siebie.

- Jasne mamo, oczywiście, zabiorę Ulę... Wiem, ze tata się bardzo ucieszy i że bardzo ją lubi… Dobrze, dobrze. To do zobaczenia w nowym roku… Tak, będziemy pierwszego na szesnastą… Pa, pa, ja ciebie też… - rozmawiał z matką, kiedy Ula stanęła w drzwiach – Wchodź, przepraszam cię, ale mama zadzwoniła z zaproszeniem na urodzinowy obiad ojca, oczywiście musisz pójść tam ze mną, już wszystko potwierdziłem.
- Jasne, dzięki. Co dla mnie masz? – spojrzała do plastikowego pojemnika, który znajdował się tuż przed nią.
- Spaghetti, brakowało mi włoskiej kuchni – dosiadł się obok niej i zaczęli pałaszować – O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Nic ważnego w sumie, tylko tyle, że będziemy mieli dziecko – powiedziała między kęsami. Marek momentalnie przestał pochłaniać makaron, odłożył pudełko i patrzył na nią z zaciekawieniem. Ula nic sobie z tego nie zrobiła.
- Sssłucham? – zapytał tak, jakby rewelacja, o której przed chwilą się dowiedział, nie dotarła do jego jaźni.
- Jestem w ciąży, po prostu – odłożyła pudełko.
- To cudowna informacja, Ula, będziemy mieli dziecko, wspaniale – mocno ją do siebie przytulił. Ta oderwała się od niego i spojrzała pytająco.
- Wszystko dobrze z główką? – wstała i podeszła do regału – Zachowujesz się tak, jakbyśmy byli z pięć lat po ślubie, a ty czekałbyś na dziecko!
- Mam płakać?! Cieszę się, jak cholera się cieszę – rozłożył się na kanapie i wyszczerzył usta w uśmiechu.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Ty w ogóle wiesz jak będzie wyglądało moje życie, jak ja sobie z tym poradzę?! Jak sobie pomyślę, że rodzice strzelą mi umoralniającą gadkę, to mi się słabo robi! Nie to jest najważniejsze. Pomyślałeś o tym jak będzie wyglądała moja praca! Jedna, wielka masakra – usiadła na kanapie i ukryła twarz w dłoniach.
- Masz mnie, nie pozwolę, żeby wam czegoś brakowało. Nie mamy po czternaście lat, jesteśmy dorośli. Nie my pierwsi wpadliśmy, nie my ostatni. Wszystko się ułoży – pogłaskał ją po plecach. Kiedy maleństwo pojawi się na świecie?
- Jak dobrze pójdzie, to wcale się nie pojawi i problem rozwiąże się sam! – wyszła z jego gabinetu z impetem trzaskając drzwiami. Szybko znalazła się u siebie w gabinecie i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Nie minęło dwadzieścia sekund, a przy niej znalazł się Marek.
- Nie pozwolę ci na to, rozumiesz! Nie zabijesz mojego dziecka! Nawet o tym nie myśl! – wykrzykiwał w jej kierunku.
- A co, doniesiesz na mnie?! – spytała, patrząc mu prosto w oczy.
- Spróbuj tylko – odpowiedział cicho, po czym opuścił jej gabinet.

- Daj mi numer do jej lekarza! Albo chociaż powiedz, do którego chodzi! Wiem, ze wymieniacie się wszystkimi głupotami! Nie próbuj mi nawet wciskać, że nie wiesz o czym mówię! – krzyczał w kierunku Pauliny, która uzupełniała zamówienia w swoim gabinecie.
- Marek, usiądź i uspokój się! Krzykiem na pewno niczego nie zdziałasz – powiedziała spokojnie.
- Próbowałaś wybić jej ten pomysł z głowy? – poluźnił krawat, który zaczął mu ciążyć na szyi.
- Oczywiście. Na zmianę z Szymonem jej tłumaczymy, że bycie samotną matką to nie jest koniec świata, ale – nie dane było jej dokończyć.
- Jaką samotną matką, do cholery! Przecież nie będzie sama! Będę przy niej cały czas, przy nich…
- Ona już sama nie wie na co może liczyć z twojej strony. Tutaj masz adres kliniki Szymona, jedź tam. Może się czegoś dowiesz – podała mu kartkę – Marek, daj jej czas. Ona sobie z tym w ogóle nie radzi.
- Aborcja to żadne rozwiązanie. Dziękuję.
Pół godziny później parkował auto pod mokotowską kliniką. Miał szczęście, że Szymon właśnie skończył cesarskie cięcie i mógł go przyjąć.
- To pan zaproponował Uli zabieg? – zapytał spokojnie.
- Nie, to ja jej to odradzam. Chciałem umówić ją z psychologiem, ale całkowicie się zamknęła. Nie zrobiła badań, o które ją prosiłem. Mam nadzieję, że z dzieckiem wszystko będzie w porządku. Panie Marku, proszę z nią porozmawiać, przekonać. Proszę chwilkę poczekać – udał się do szafki, znajdującej się w pobliżu aparatu USG – Proszę.
- Co to jest? – Marek spojrzał na wydruk.
- Pierwsze zdjęcie waszego dziecka.

- Spójrz na to i prosto w oczy powiedz mi, że będziesz miała siłę je zabić! Ono już od teraz cię potrzebuje i ma ogromną wolę życia – rzucił na stół w jej kuchni zdjęcie i zaczął płakać jak dziecko.

8 komentarzy:

  1. Rozumiem Ulę, że jest przerażona tym iż jest w ciąży. Ale i nie popieram tego co chce zrobić. Zawsze byłam przeciwna tego typu zabiegom. No chyba, że jest to uzasadnione obawą o zdrowie bądź życie matki lub dziecka. Ale to są wyjątki. Rozumiem, że się boi i nie wie co dalej. Marek zachowuje się jak należy ale czy oby to nie było chwilowe. Może gdyby się jej oświadczył to inaczej by na to też spojrzała. Mam nadzieję, że Paulina, Szymon a zwłaszcza Marek odwiodą ją od tego głupiego pomysłu.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i zapraszam do kolejnej części, która pojawi się za chwilkę na blogu :)

      Usuń
  2. No to się porobiło... Wydaje się, że to Marek ma więcej instynktu macierzyńskiego niż Ula. Trochę jestem zaskoczona, że przedkłada dobro dziecka nad to, co powiedzą jej rodzice i na swoją dalszą pracę. Ma jej przecież kto pomóc. Jest Szymon i Paulina a przede wszystkim Marek. W żadnym razie nie powinna usuwać tej ciąży. Wiemy już, że Szymon na pewno tego nie zrobi, ale są kliniki za południową granicą i nie wiadomo, czy Uli nie strzeli do głowy pomysł, żeby aborcji dokonać właśnie tam. Myślę, że ona nadal jest w szoku i nie myśli racjonalnie. Powinna się trochę wyciszyć i uspokoić a na pewno dojdzie do wniosku, że dziecko, które nosi pod sercem jest teraz jej najważniejszym priorytetem.
    Rozdział wspaniały. Nie mogłam się oderwać.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, czerwienię się :) Bardzo dziękuję za każde ciepłe słowo :)

      Usuń
  3. Dziecko już jest i teraz trzeba je szczęśliwie sprowadzić na świat. Aborcja to nie jest dobre rozwiązanie. Ulka może się boi ale ma przy sobie bliskie osoby które jej pomogą. Marek będzie jej bardzo potrzebny ale ciekawi mnie co on teraz zrobi. Mam nadzieję że będą razem ale on musi sobie uświadomić że ją kocha. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i zapraszam na kolejną część, która wiele wyjaśni :)

      Usuń
  4. Próbuję zrozumieć Ulkę, ale nie ukrywam jest to ciężkie. W tym momencie dziewczyna zachowuje się bardzo egoistycznie ale może to przez hormony... Mam jednak nadzieję, że Ula w porę się opamięta
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek pomoże się jej opamiętać. Bardzo dziękuję za komentarz i równiez pozdrawiam :)

      Usuń

Ja wiem, że Ty chcesz X

- Wszystko gotowe, proszę przyłożyć sobie wacik i zgiąć rękę, krew powinna przestać zaraz lecieć – pielęgniarka nakleiła plaster w okolicy ...