- Wszystko gotowe, proszę przyłożyć sobie wacik i zgiąć rękę, krew
powinna przestać zaraz lecieć – pielęgniarka nakleiła plaster w okolicy żyły –
Wyniki będą za godzinę, poczeka pani czy przyjedzie później?
- Obojętnie – wstała, wzięła płaszcz i udała się w kierunku wyjścia. Pielęgniarka patrzyła na nią zdziwionym wzrokiem.
- Poczekamy, będziemy na zewnątrz, proszę nas zawołać. Wypijemy szybką herbatę. Bardzo pani dziękuję za wszystko. Szymon dzisiaj będzie? – Marek zwracał się bardzo uprzejmie.
- Dzisiaj jest cały dzień w szpitalu, być może wpadnie po osiemnastej, ale tego już obiecać nie mogę. Najlepiej zadzwonić bezpośrednio do pana doktora – uśmiechnęła się i wyrzuciła do kosza odpady medyczne.
- Dziękuję, w takim razie do zobaczenia – westchnął, wstał i poszedł w kierunku Uli.
Mimo że pogoda w styczniu nie rozpieszczała, Ula z rozpiętym płaszczem siedziała na ławce przy wejściu do kliniki. Odpisywała na służbowe maile, za nic mając sobie panujący mróz.
- Przeziębisz się – podszedł do niej i opatulił swoim szalikiem – Zapnij płaszczyk.
- Marek, pracuję. Możesz mi nie przeszkadzać! I tak przywlokłeś mnie tutaj bez sensu, w samym środku przygotowań do pokazu wiosennego. Wiesz ile mam roboty! Spadam stąd.
- Nigdzie nie pojedziesz, usiądź na tyłku i czekaj! A jeśli ci zimno, to możemy pójść na gorącą czekoladę, którą uwielbiasz. Zaangażuj się trochę!
- Moje zaangażowanie polega na wydaniu tego na świat, doceń to – odburknęła i ruszyła w kierunku taksówki, która właśnie po nią podjechała.
- Obojętnie – wstała, wzięła płaszcz i udała się w kierunku wyjścia. Pielęgniarka patrzyła na nią zdziwionym wzrokiem.
- Poczekamy, będziemy na zewnątrz, proszę nas zawołać. Wypijemy szybką herbatę. Bardzo pani dziękuję za wszystko. Szymon dzisiaj będzie? – Marek zwracał się bardzo uprzejmie.
- Dzisiaj jest cały dzień w szpitalu, być może wpadnie po osiemnastej, ale tego już obiecać nie mogę. Najlepiej zadzwonić bezpośrednio do pana doktora – uśmiechnęła się i wyrzuciła do kosza odpady medyczne.
- Dziękuję, w takim razie do zobaczenia – westchnął, wstał i poszedł w kierunku Uli.
Mimo że pogoda w styczniu nie rozpieszczała, Ula z rozpiętym płaszczem siedziała na ławce przy wejściu do kliniki. Odpisywała na służbowe maile, za nic mając sobie panujący mróz.
- Przeziębisz się – podszedł do niej i opatulił swoim szalikiem – Zapnij płaszczyk.
- Marek, pracuję. Możesz mi nie przeszkadzać! I tak przywlokłeś mnie tutaj bez sensu, w samym środku przygotowań do pokazu wiosennego. Wiesz ile mam roboty! Spadam stąd.
- Nigdzie nie pojedziesz, usiądź na tyłku i czekaj! A jeśli ci zimno, to możemy pójść na gorącą czekoladę, którą uwielbiasz. Zaangażuj się trochę!
- Moje zaangażowanie polega na wydaniu tego na świat, doceń to – odburknęła i ruszyła w kierunku taksówki, która właśnie po nią podjechała.
Okres noworoczny w firmie Febo&Dobrzański obfitował w nadmiar
pracy. Przygotowania do kolejnego pokazu, ale i również ciągła sprzedaż kreacji
indywidualnych czy linii sukien wieczorowych. Każdy miał się z czym uwijać. Ula
chcąc nadrobić zmarnowany – według niej – poranek, nie wyszła od czterech
godzin z gabinetu. Zajmowała się głównie pokazem, a pozostałe sprawy finansowe
powierzyła podwładnym. Zależało jej na czasie, chciała mieć to jak najszybciej
z głowy.
Paulina Febo, ambasador firmy i przyjaciółka dyrektor finansowej,
przeżywała właśnie jeden z bardziej euforycznych dni w swoim życiu. Doug
oznajmił, że nie ma sensu dzielić życia pomiędzy Stany a Polskę, a co gorsza
jeszcze i Włochy. Chciał spróbować wspólnego życia z Pauliną w Warszawie.
Będzie pracował zdalnie, a raz na jakiś czas poleci do Ameryki, aby
skontrolować swoje sprawy. Oboje też dużo rozmawiali o sytuacji Uli. Bardzo chcieli
jej pomóc, jednak ona zamykała się na każdą formę i próbę pomocy. Powoli
tracili nadzieję, że wszystko może się ułożyć. Jedynym pocieszeniem dla
wszystkich, zarówno dla nich jak i dla Marka był fakt, że Ula postanowiła
urodzić dziecko. Jednak to nie uspokoiło nikogo. Wydanie na świat to dopiero wierzchołek
góry lodowej. Dziecko potrzebuje matki, żeby je wychowała i była dla niego
wsparciem. W chwili obecnej Marek piastował stanowisko ojca i matki w jednym.
Bardzo chciał to zmienić, bardzo chciał z nią zamieszkać i wspólnie żyć, ale
ona jakby i tego nie chciała do siebie przyjąć. Jeszcze w końcówce starego
roku, kiedy przyszedł do niej i rzucił wydrukiem USG, oznajmił wszystko, co
czuł.
- Myślisz, że możesz przychodzi ć do mnie i wydzierać się! Nie jestem twoją własnością! – poszła do łazienki i trzasnęła drzwiami.
- Ula, do cholery jasnej! Przez ciebie zestarzałem się o dziesięć lat. Czy do ciebie nic nie dociera. Kocham cię i chcę stworzyć z tobą dom dla naszego dziecka, nie rozumiesz tego? – mówił przez zamknięte drzwi. To podziałało na kobietę jak płachta na byka, wyparowała z łazienki i rzuciła w kierunku Dobrzańskiego wiązankę:
- Kochasz mnie? Twierdzisz, kurwa, że mnie kochasz! Zajebiście! Kiedy uaktywniło się w tobie to kochanie?! Bo zanim powiedziałam ci, że zostaniesz tatusiem, miałeś wszystko głęboko w poważaniu i proponowałeś mi „przyjaźń” – podniosła ręce w charakterystycznym geście – Boisz się co ludzie powiedzą? Boisz się, że cię obsmarują brukowce? Po cholerę tak się starasz! Każdy z was wciska mi tylko kity, że będzie dobrze, że się ułoży, bo D Z I E C K O. Ale czy ktoś z was spytał mnie o zdanie? Czy spytałeś mnie kiedykolwiek co ja czuję? Nie – ściszyła ton – Po prostu ja z automatu muszę dać radę. Chcę zostać sama, proszę cię, wyjdź – zaczęła płakać.
- Nie wyjdę, nie zostawię cię samej. Za dużo razy zostawałaś sama, bo nie wiedziałem czego chcę. Teraz już wiem i nie dam ci odejść – zamknął jej świat w swoich ramionach.
- Myślisz, że możesz przychodzi ć do mnie i wydzierać się! Nie jestem twoją własnością! – poszła do łazienki i trzasnęła drzwiami.
- Ula, do cholery jasnej! Przez ciebie zestarzałem się o dziesięć lat. Czy do ciebie nic nie dociera. Kocham cię i chcę stworzyć z tobą dom dla naszego dziecka, nie rozumiesz tego? – mówił przez zamknięte drzwi. To podziałało na kobietę jak płachta na byka, wyparowała z łazienki i rzuciła w kierunku Dobrzańskiego wiązankę:
- Kochasz mnie? Twierdzisz, kurwa, że mnie kochasz! Zajebiście! Kiedy uaktywniło się w tobie to kochanie?! Bo zanim powiedziałam ci, że zostaniesz tatusiem, miałeś wszystko głęboko w poważaniu i proponowałeś mi „przyjaźń” – podniosła ręce w charakterystycznym geście – Boisz się co ludzie powiedzą? Boisz się, że cię obsmarują brukowce? Po cholerę tak się starasz! Każdy z was wciska mi tylko kity, że będzie dobrze, że się ułoży, bo D Z I E C K O. Ale czy ktoś z was spytał mnie o zdanie? Czy spytałeś mnie kiedykolwiek co ja czuję? Nie – ściszyła ton – Po prostu ja z automatu muszę dać radę. Chcę zostać sama, proszę cię, wyjdź – zaczęła płakać.
- Nie wyjdę, nie zostawię cię samej. Za dużo razy zostawałaś sama, bo nie wiedziałem czego chcę. Teraz już wiem i nie dam ci odejść – zamknął jej świat w swoich ramionach.
- Puk, puk, kochanie. Przeszkadzamy? – do gabinetu Uli weszli jej
rodzice.
- Mama, tata? Co tutaj robicie? – patrzyła na nich z niedowierzaniem.
- Wpadliśmy na trochę. Helena z Krzysztofem zaprosili nas na pokaz.
- Okeeeej, ale pokaz jest za dwa tygodnie, chyba nie będziecie tutaj tak długo? – wystraszyła się jeszcze bardziej.
- Dzisiaj wieczorem idziemy na kolację do Dobrzańskich, jutro zjemy z Tobą śniadanie i wylatujemy na wakacje. Lecimy na Kubę, a z Warszawy są po prostu lepsze połączenia. Zaraz po powrocie obejrzymy pokaz i wracamy do domu, nie musisz się obawiać staruszków – Magdalena uściskała swoją córkę.
- Fajnie, ale ja teraz nie mam czasu, żeby się wami zająć. Mam sporo roboty – spojrzała przepraszająco.
- Nic nie szkodzi, Marek zawiezie nas do ciebie, odświeżymy się i pojedziemy do jego rodziców. Wy macie do nas dołączyć – mam była przejęta wszystkim – Nie mówiłaś, że się spotykacie.
- A spotykamy? – była totalnie zażenowana całą sytuacją.
- Madziu, daj jej spokój. Chodźmy, Marek czeka. To do wieczora, kochanie – ojciec pocałował najstarszą latorośl w czółko i udał się do wyjścia.
- Mama, tata? Co tutaj robicie? – patrzyła na nich z niedowierzaniem.
- Wpadliśmy na trochę. Helena z Krzysztofem zaprosili nas na pokaz.
- Okeeeej, ale pokaz jest za dwa tygodnie, chyba nie będziecie tutaj tak długo? – wystraszyła się jeszcze bardziej.
- Dzisiaj wieczorem idziemy na kolację do Dobrzańskich, jutro zjemy z Tobą śniadanie i wylatujemy na wakacje. Lecimy na Kubę, a z Warszawy są po prostu lepsze połączenia. Zaraz po powrocie obejrzymy pokaz i wracamy do domu, nie musisz się obawiać staruszków – Magdalena uściskała swoją córkę.
- Fajnie, ale ja teraz nie mam czasu, żeby się wami zająć. Mam sporo roboty – spojrzała przepraszająco.
- Nic nie szkodzi, Marek zawiezie nas do ciebie, odświeżymy się i pojedziemy do jego rodziców. Wy macie do nas dołączyć – mam była przejęta wszystkim – Nie mówiłaś, że się spotykacie.
- A spotykamy? – była totalnie zażenowana całą sytuacją.
- Madziu, daj jej spokój. Chodźmy, Marek czeka. To do wieczora, kochanie – ojciec pocałował najstarszą latorośl w czółko i udał się do wyjścia.
Podwózka rodziców Uli na Powiśle zajęła mu niewiele czasu, miał już
wchodzić do swojego gabinetu, gdy rozdzwoniła się jego komórka.
- Hej Marek, jestem w klinice i zerknąłem na wyniki Uli. Możesz spać spokojnie, dziecko rozwija się prawidłowo.
- Dzięki, stary. Strasznie się bałem. Zdzwonimy się w weekend i spotkamy u mnie. Zrobimy powtórkę z sylwestrowej nocy – zaśmiał się do słuchawki – Skoro z moim dzieckiem wszystko w porządku, mamy co świętować.
- Jasne, do zobaczenia.
- Hej Marek, jestem w klinice i zerknąłem na wyniki Uli. Możesz spać spokojnie, dziecko rozwija się prawidłowo.
- Dzięki, stary. Strasznie się bałem. Zdzwonimy się w weekend i spotkamy u mnie. Zrobimy powtórkę z sylwestrowej nocy – zaśmiał się do słuchawki – Skoro z moim dzieckiem wszystko w porządku, mamy co świętować.
- Jasne, do zobaczenia.
- Musiałeś mnie w to wpakować? – szli chodnikiem do wejścia głównego
rodzinnego domu Marka.
- Daj spokój, będzie miło – chciał ją przytulić, ale drzwi się otworzyły.
- Wchodźcie, szybko, straszny ziąb na zewnątrz – pani Zosia jak zwykle troszczyła się o wszystkich.
- Podobno się ze sobą spotykamy? Szkoda, że o niczym nie wiem – powiedziała na tyle cicho, że słyszał ją tylko Marek.
- Daj spokój, będzie miło. Odjadą i będziesz mogła znowu być zołzą i uprzykrzać mi życie – uśmiechnął się do niej i cmoknął w policzek.
- Daj spokój, będzie miło – chciał ją przytulić, ale drzwi się otworzyły.
- Wchodźcie, szybko, straszny ziąb na zewnątrz – pani Zosia jak zwykle troszczyła się o wszystkich.
- Podobno się ze sobą spotykamy? Szkoda, że o niczym nie wiem – powiedziała na tyle cicho, że słyszał ją tylko Marek.
- Daj spokój, będzie miło. Odjadą i będziesz mogła znowu być zołzą i uprzykrzać mi życie – uśmiechnął się do niej i cmoknął w policzek.
Po skończonej kolacji, wszyscy przenieśli się na kanapę do salonu.
Każda z mam z dumą wspominała o swoich dzieciach, również ojcowie chełpili się
swoimi potomkami. Ula nigdy nie była fanką tego typu rodzinnych nasiadówek,
dlatego już chciała zbierać się do wyjścia. Marek w porę zauważył, że kobieta
postanawia się zerwać i wykorzystał chwilę.
- Kochani, chcielibyśmy Wam coś przekazać – popatrzył na nią poważnie – Pod koniec czerwca zostaniecie dziadkami, tadaaam! – wyszczerzył usta w uśmiechu. Wszyscy zgromadzeni w salonie, zamarli…
- Kochani, chcielibyśmy Wam coś przekazać – popatrzył na nią poważnie – Pod koniec czerwca zostaniecie dziadkami, tadaaam! – wyszczerzył usta w uśmiechu. Wszyscy zgromadzeni w salonie, zamarli…
Ulka naprawdę nie cieszy się że będzie matką? Marek zachowuje się bardzo poprawnie tylko ona tego nie docenia. Czy nie mogą spróbować być razem, na początek zamieszkać ze sobą, przecież jakiś czas temu twierdziła że go kocha. Jeśli on odwzajemnił to uczucie to powinna się cieszyć, może Marek powinien coś zrobić dla Uli tak aby poczuła się ważna dla niego. Coś takiego aby wiedziała że na niej też mu zależy a nie tylko na dziecku. Rodzice są zaskoczeni ale na pewno się ucieszą. ;-)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że Ulka odstąpiła od tego głupiego pomysłu. Marek jest przy niej i ją wspiera. Wyznał jej co czuje. Lecz najwyraźniej ona potrzebuje więcej czasu. Ale i nie tylko to. Dobrze, że on ma wsparcie w Szymonie i Paulinie.
OdpowiedzUsuńKońcówka świetna tylko, co teraz. Ulka się wścieknie.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Już jest jakiś postęp w nastawieniu Uli do macierzyństwa, choć niewielki. Ale na początek dobre i to. Teraz jestem ciekawa jak zareagują rodzice, bo na pewno ich reakcja będzie miała jakiś wpływ na Ulę :)
OdpowiedzUsuńUla z pewnością ma swoje racje, ale w sytuacji, kiedy zostanie matką, one powinny zejść na dalszy plan, bo teraz dziecko jest najważniejsze i to dla jego dobra powinna się starać. Marek jest stanowczy i zdeterminowany. Pragnie dziecka i pragnie stworzyć z Ulą prawdziwą rodzinę. Gdybyż ona jeszcze nie była taka uparta...
OdpowiedzUsuńPrzyjazd Cieplaków z pewnością ją zaskoczył, ale na pewno nie sądziła, że na rodzinnym spotkaniu Marek wyskoczy z informacją, że będą mieli dziecko. Czuję w kościach, że po opuszczeniu domu Dobrzańskich szykuje się karczemna awantura i on będzie musiał to wszystko znieść. Oby starczyło mu cierpliwości. Chyba pisałam już w którymś z wcześniejszych komentarzy, że z Ulą jest podobnie jak z poskromieniem złośnicy. Efekt niepewny, a co się Marek nasłucha, to jego.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Oj ta Ula.Jak nie Ula. Na szczęście ma wokół siebie tyle mądrych ludzi. Ale ja w nią wierzę i że może jak poczuje ruch dziecka to poczuje macierzyństwo i będzie równie szczęśliwa jak tatuś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Świetne opowiadania.
OdpowiedzUsuńTrochę Ula mnie zaskoczyła swoim zachowaniem ale mam nadzieję że się poprawi i będzie lepiej bo Marek oszalał na punkcie ciąży. Niech ta Ula sie opamieta I otworzy serce na miłość Marka. Całe szczęście że ma oddanych przyjaciół jak Paulina i Szymon. Ale proszę niech pogodza się że sobą. I kiedy nastepna część pozdrawiam Karola😍😍😍😍🎉🎉🎉👏👏👏👏
Będzie ciąg dalszy tego opowiadania? Tęsknimy;-) G
OdpowiedzUsuńPodłączam się do pytania. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania :D
UsuńTrochę już minęło od powyższej publikacji, ale nadal czekamy na następny wpis.
Cieka2y wpis na blogu pozdrawiam
OdpowiedzUsuń